poniedziałek, 6 czerwca 2011

Dzień jak co dzień...

Właśnie zaczął się kolejny upalny dzień. Mam chwilę spokoju siedzę sobie przy kawce i zajadam granolę - wspaniała rzecz, niestety nie mam zdjęcia, tak szybko znika!!! Ale jeśli chcecie spróbować to przepis możecie znaleźć tu, POLECAM!!!
 Pewnie przesiedzę cały dzień z Miśkiem w domu i dopiero wczesnym wieczorem pójdziemy na spacer. Choć właściwie mieliśmy już dziś małą wycieczkę do szpitala. Przez ostatnie dwa miesiące ciągle coś Małemu dolegało, mleko zmienialiśmy mu już dwa razy, lekarz mówił nam, że to skaza białkowa, żeby być cierpliwym, że nasz syn nie wygląda tak źle (a jest cały wysypany, od czubka głowy po stopy). Dla mnie jednak to nie było normalne, że dziecko nie może spokojnie się wyspać bo tak go swędzi całe ciało, biedak nie wiedział gdzie się ma drapać. A jak to u takich maluchów bywa, jak się już drapał to do krwi. Często więc spotykaliśmy się z pytaniem "Czemu on taki podrapany? Co wy mu robicie?" Po którymś razie nie chciało się nam znowu tłumaczyć, że to alergia. Zaczęliśmy mówić, że wrzucamy mu do wózka koty! W końcu zmieniliśmy lekarza i to była chyba najmądrzejsza decyzja jaką ostatnio podjęliśmy. Dla nowej pani doktor Misiek wcale nie wyglądał dobrze, dostał od razu skierowanie do szpitala na badania. Dziś już częściowo wiemy co mu naprawdę dolega. Biedak ma lamblie i stąd największe problemy, jakaś alergia też na pewno jest, ale wyniki będą dopiero za kilka dni. Teraz wiemy co robić, jak go z tego wyleczyć. Nie mogę się doczekać kiedy leki zaczną działać i Mały spokojnie się wyśpi (a my razem z nim ;)
 Może też w końcu będę miała trochę więcej czasu na moje robótki. Wczoraj udało mi się skończyć obrazek dla mojej mamy. Jest to pierwszy z całej serii, która niestety będzie powstawać powoli. Tego jeszcze tylko oprawię i może powędrować do nowej właścicielki.


Pozdrawiam gorąco!!!